O KSIĄŻCE

POZNAJ "BARIERĘ"

POZNAJ "BARIERĘ"

ROZPCZNIJ PODRÓZ...

"BARIERA"

CYKL KLAN SMOKA,TOM 1

Życie młodego Altamira Ivesse zmienia się nieodwracalnie, kiedy pewnego dnia budzi się w nim magia. Żywioł, nad którym chłopiec nie jest w stanie zapanować, ściąga na niego uwagę sił, których nikt nie chce drażnić.

Do Ivesse przybywa magini Yuno mająca zostać nauczycielką chłopca. Jednak skrywane przez nią tajemnice już wkrótce zagrożą zniszczeniem wszystkiego, co z takim wysiłkiem próbowała chronić. W wyniku niespodziewanych okoliczności Altamir straci wszystko, co było mu drogie. Samotny i wydany na pastwę szalejącej w nim magii poprzysięgnie zemstę na wrogach. Upłynie jednak wiele lat, zanim będzie miał ku temu okazję, a drogi jego i Yuno ponownie się skrzyżują.

KUP "BARIERĘ"

PRZECZYTAJ FRAGMENT

BRZMIENIE BARIERY

PATRONI MEDIALNI

Dużo większym zaskoczeniem okazała się dla niego sama Yuno. „Toż to prawie dziecko!” – stwierdził z zakłopotaniem. Była szczupła, wręcz wychudzona, o bladej cerze i podkrążonych oczach, w których próżno by szukać iskierek radości tak właściwych dziewczętom w jej wieku. Wydawało się, jakby lżejszy podmuch wiatru mógł ją złamać wpół. A jednak to właśnie była mistrzyni Yuno, ta sama, o której od kilku miesięcy krążyły plotki i pieśni. Ta, która spektakularnie pokonała na południu wiedźmę Uthę i wyzwoliła ludzi spod jej terroru. Spodziewałby się kogoś starszego, pewnego siebie, promieniującego siłą. A widział widmowo bladą, chudą dziewczynę o martwej twarzy.

Krzyczący Sokół spojrzał na ciało rozciągnięte u kopyt konia Mira i uśmiechnął się złośliwie.

– Co, będziesz rzygał?

Zdziwił się, kiedy blady chłopak poderwał głowę i spojrzał na niego zwężonymi oczami. Coś migotało w głębi jego źrenic. Otaczała go dziwna poświata.

– Nie – odparł cicho. – Zabiję ich.

Magia pomknęła w dół jego ramion jęzorami płomieni. Wylała się na ziemię, w mgnieniu oka podpalając trawy. Znad pożogi podniósł się czarny, duszący dym.

– To nie jest twoja wina – oświadczył cicho smok.

– Nie?! Nie jest?! To wszystko moja wina! Ivesse! Yuno! Mogłem zginąć i wtedy nikt by nie cierpiał!

Ogień wzniósł się nad Altamirem, zamykając go w gorącym wirze. Spomiędzy płomieni widoczne były tylko wypełnione wściekłością i bólem oczy.

– Jak długo jeszcze?! Rok?! Dwa lata?! Dziesięć?! Jak długo będę patrzył na jej cierpienie?! Chcę tylko złamać to pieprzone zaklęcie! Jedno pierdolone zaklęcie!

Każdego dnia miała wrażenie, że jeśli tylko na moment przystanie albo choćby obejrzy się za siebie, połknie ją czarna, bezdenna otchłań. Czuła jej oddech na karku, czuła, jak mroczna pustka w jej sercu i umyśle chciwie wyciąga w jej stronę macki.

Yuno tańczyła. Błyskawice pełgały po jej skórze, włosach, sypały się za nią skwierczącym deszczem. Osmolone strzępy ubrań łopotały porywane widmowym wiatrem. W jej rękach wirowały jaśniejące kolorami smugi magii, niby chaotyczne, niby nieopanowane, a jednak potworne w swojej celności. Dopadła jednego z szamanów. Darł się w jej pętach wniebogłosy, kiedy uniosła go w powietrze, a potem z impetem wbiła w ziemię, miażdżąc mu kręgosłup.

Wzruszająca baśń o miłości, która nie miałaby prawa się narodzić, gdyby zaklęcia działały tak, jak powinny.